• Zmień kontrast
  • Czcionka
  • A
  • A+
  • A++

II rajd po Jurze

Ponad miesiąc musieliśmy czekać aż się wreszcie ustabilizuje październikowa pogoda,

no i wreszcie 21 X wyruszyliśmy na kolejny rajd. Tym razem udział wzięło 13 osób, w tym 2

z klasy III, a pozostali to uczniowie i uczennice z klasy IIa i IIb.

Szkolny gimbus dowiózł nas do Żarek – Leśniowa, gdzie wstąpiliśmy na chwilę do klasztoru Ojców Paulinów. Ci, którzy byli na rajdzie po raz pierwszy, ochoczo i z ogromną werwą ruszyli do przodu. Uczniowie stwierdzili, że lepiej się orientować w terenie niż korzystać z mapy topograficznej tego terenu, ale na wszelki wypadek chcieli się rozpytać wśród miejscowej ludności o drogę. Niestety, nasza kierowniczka – p. S. Lech, uważała, że to wstyd, aby się dopytywać o drogę i nie potrafić się posługiwać mapą i nie dopuściła do żadnych rozmów.

Wybrana trasa (z Żarek do Ostrężnika) okazała się bardzo ciekawa i atrakcyjna. Po drodze mogliśmy się rozkoszować piękną, polską „złotą jesienią” oraz wspaniałymi krajobrazami. Po krótkim odcinku prowadzącym między zabudowaniami wkroczyliśmy na tereny typowo „jurajskie”. Po obu stronach dróżki pojawiały się malownicze, wapienne ostańce o różnych i ciekawych kształtach. Początkowo chcieliśmy wchodzić na wszystkie po kolei, aby później było ich tak dużo, że nie sposób ich zliczyć, a co dopiero wspinać się na nie (no i naszych sił też było coraz mniej). W czasie marszu było wesoło: niektórzy trochę marudzili, inni chcieli te 10 km „przebiec” w jak najkrótszym czasie. Karol stwierdził, że pójdzie tylko 2 godziny i dalej ani kroku, ale autobus miał po nas przyjechać dopiero ok. 17.30, więc na nic biegi i wyścigi.

Podczas marszu można było spotkać ciekawe rośliny, np. chroniony dziewięćsił bezłodygowy, ogromne pola barwinka w Rezerwacie Parkowe, ale również niespodzianki geograficzne, np. ogromną górę piasku, która nie wiadomo skąd się wzięła wśród wapiennych ostańców. Na tej olbrzymiej wydmie śródlądowej się zatrzymaliśmy,

a niektóre koleżanki pomyliły piasek z wodą – myślały że są na „Titanicu”.

Tak więc mijaliśmy (lub też wdrapywali się) na różne skałki: Wampirek, Czyżówki, aż dotarliśmy do Ostrężnika, gdzie wspięliśmy się do Jaskini Ostrężnickiej i dalej czerwonym szlakiem, przez pagórki, wapienne wzgórza, Diabelskie Mosty, pola barwinka powędrowaliśmy w stronę Złotego Potoku. Dotarliśmy do Pstrągarni, skąd po krótkim odpoczynku skierowaliśmy się do słynnych źródeł krasowych – Elżbiety i Zygmunta. Kręta i poprzecinana leżącymi kłodami drzew dolinka doprowadziła nas do parkingu – miejsca, gdzie miał nas oczekiwać gimbus. Niestety, przyszliśmy za wcześnie, toteż nasze panie zaproponowały dojście do Bramy Twardowskiego. Pani Lech raczyła nas legendami o diable i Twardowskim – teraz wiemy skąd się wzięły okoliczne nazwy. W tym czasie narodził się również pomysł na następny rajd – dojście do Siedlca i jaskini „Na Dupce”, Pustyni Siedleckiej

i Złotego Potoku. Brama Twardowskiego – wspaniały ostaniec, jest rzeczywiście niesamowita

 i tylko szkoda, że zaczęło się ściemniać. Nasz autobus już czekał.

Najlepsze było to, że większość „rajdowców” chciała iść na kolejną wyprawę już
w najbliższy poniedziałek. Czy niektórzy już są „zarażeni” magią jurajskich wędrówek?