• Zmień kontrast
  • Czcionka
  • A
  • A+
  • A++

„Łazik” ponownie wyruszył na szlak

25 X grupa uczniów z klasy I i II LO z paniami: Stefanią Lech, Jadwigą Czyż i Magdaleną Nowak wybrała się na jesienny, geograficzno-biologiczny rajd po Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Mimo niepewnej aury (prognozy pogody zapowiadały mżawkę, deszcz oraz śnieg) wycieczka doszła do skutku.

Szkolny „gimbus” zawiózł nas do Żarek-Leśniowa. Przemiły paulin przedstawił pokrótce historię klasztoru oraz zakonu. Następnie nasza pani od geografii rozdała mapy turystyczne, karty pracy, woreczki na okazy skał i wreszcie ruszyliśmy na szlak. Gdy tak się maszeruje w miłym towarzystwie,
z mapą w dłoni, czas mija bardzo szybko, a droga się nie dłuży. Podczas wędrówki podziwialiśmy różne formy terenu, rozróżnialiśmy typy lasów, oglądaliśmy profil glebowy typowy dla bielicy
i rędziny oraz napotykane skały. Dotarliśmy do rozległego pola piasku, czyli ogromnej wydmy śródlądowej. Wkrótce wszyscy mieli buty pełne piasku właśnie, ale to nam w niczym nie przeszkadzało. Określaliśmy kierunki w terenie i na mapie, używając busoli, nauczyliśmy się orientować mapę. Trzeba było również odczytać wysokości bezwzględne terenu oraz obliczyć długość drogi jaką mamy do przebycia. Mijaliśmy śliczne wapienne ostańce, połyskujące swą bielą wśród pomarańczowo-brązowych lasów. Weszliśmy w głąb lasu Kopciówki, na grupkę skałek o znajomej nazwie „Czyżówki”, gdzie odpoczęliśmy oraz porobiliśmy sobie trochę zdjęć. Najśmieszniejsze było zejście z góry, ale na szczęście nikt nie zjechał po śliskich liściach. Dalej droga wiodła po płaskim terenie. Przy ścieżce rosły chronione dziewięćsiły bezłodygowe. Spotkaliśmy się również z innymi formami ochrony przyrody: rezerwat, park krajobrazowy, pomnik przyrody. Wkrótce przed nami pojawiła się osada Ostrężnik. Wszyscy wdrapali się do wejścia do Jaskini Ostrężnickiej i ruin zamku. Męska część naszej grupy chciała koniecznie „zaliczyć” wnętrze jaskini, ale nikt nie miał odpowiedniego ubioru ani sprzętu. Większość grupy zgłodniała i miała ochotę na hamburgery, których niestety nie było w pobliskiej pstrągarni. Ostatni etap wędrówki odbył się wśród szeleszczących liści. Dotarliśmy do skał zwanych Diabelskimi Mostami, a na parkingu czekał już na nas nasz kochany „gimbus”.

Ruszyliśmy w drogę powrotną, a gdy dojeżdżaliśmy do Koziegłów zaczęło padać. Wszyscy uczestnicy trochę zmęczeni, ale dotlenieni, bogatsi o nowe doświadczenia
i wiedzę geograficzną, z uśmiechami na twarzach wrócili do domów. Ten dzień był naprawdę miło spędzony.

 

ZAPRASZAMY DO GALERII